niedziela, 22 stycznia 2012

Cudze chwalicie... i słusznie. O słowackich winach słów kilka



Skoro napomknąłem tu już o niedawnych Świętach, nic nie stoi na przeszkodzie, by poruszyć temat pokrewny. W przerwie świąteczno-noworocznej udaliśmy się bowiem z przyjaciółmi na Słowację, by pojeździć na nartach i przywitać 2012 rok w górskiej atmosferze. Wypad był udany, stoki nawet nieźle przygotowane (choć Słowacy słono sobie liczą za możliwość poszusowania - zainteresowanych zapraszam na priv), towarzystwo ze wszech miar ukontentowane. Ja miałem jeszcze jeden powód do zadowolenia. No dobra, dwa. Oba opisuję poniżej.

Villa Vino Rača Rizling Rýnsky 2010 zakupiłem będąc ciekawym jak Słowacy z VVR interpretują jeden z moich ulubionych szczepów. Ogólnie przyglądając się winnej działalności naszych południowych sąsiadów, jakoś zawsze dobrze kojarzyłem czeskie Morawy i słowackie...? No właśnie. Małe Karpaty. Stamtąd zresztą pochodzi wspomniany Riesling.

Wino raczej nie zawodzi. W kieliszku złotawe z oliwkowym wtrętem, nos z kolei bardzo zielony, zapowiada sporą kwasowość. Ta rzeczywiście daje o sobie znać na podniebieniu, choć wyraźnie wyczułem także... rzeżuchę (co już raz mi się kiedyś zdarzyło, po wyraźnej zresztą sugestii winnego interlokutora - pozdrowienia, Piotr). Wino może rzeczywiście odrobinę nazbyt kwasowe, a przez to i nie do końca ułożone, natomiast w swoim segmencie cenowym wypadło naprawdę nieźle. Mogę polecić bez większych wątpliwości. Cudów nie ma, wstydu także nie.

Drugi z próbowanych przeze mnie słowackich trunków okazał się jeszcze lepszy. Co więcej, Matyšák Frankovka Modrá 2010 to jak na razie jedno z moich odkryć w 2012 roku.

W kieliszku podręcznikowo landrynkowe; róż przechodzący w pomarańczowy. Tu i ówdzie mignie bąbelek - podkreślenie lekko musującego charakteru całości. W nosie kwiaty, liczi i przede wszystkim - całe mnóstwo poziomek. Za słodko jednak nie jest, czuć że będzie kwasowo (niemal tak jak w ww. Rizlingu).

Na podniebieniu niespodzianka - wino jest bardzo pełne, niemal idealnie ułożone. Kwasowość zrównoważona, wino jest tyleż lekkie, co długie. Przy tym zachowuje krągłość, jest niemal oleiste. Smaki to przede wszystkim wspomniane już poziomki z dodatkiem jabłek, kwaskowych wiśni i - dających o sobie znać w delikatnym finiszu - skórek grejpfruta. Zaskakująco przyzwoite wino.

Tytułem podsumowania - dwa wina z Słowacji, dwa celne strzały. Różowy Matyšák okazał się lepszym w bezpośrednim starciu z Rýnskym Rizlingiem od VVR, jednak uczciwie przyznać trzeba - oba trunki wytrzymały próbę. Polecam szczerze, to naprawdę fajnie skrojone wina.

PS. A jeśli kogoś zainteresowała tematyka win słowackich, polecam serwis znajomego. Można dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy.



3 komentarze:

  1. Ciekawe te wina słowackie, a pomysł Martina żeby poświęcić im całą stronę internetową jeszcze lepszy!
    Ja miałem okazję spróbować od Matyšáka Cabernet Sauvignon 2008. Brakowało w nim trochę ciała i charakteru, ale trzeba przyznać że Cabernet na tych szerokościach geograficznych to zawsze ryzyko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Caberneta - pełna zgoda.

    A Martin jako Słowak mieszkający w Polsce w bardzo fajny sposób dokłada swoją cegiełkę do polskiego winnego internetu. Bez, hm, tu i ówdzie piętnowanego "zadęcia" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne kampanie reklamowe widziałem tego wina
    http://www.whitemoon.pl

    OdpowiedzUsuń