W sumie fajnie, że temat został tak podkręcony, bo ostatecznie jakoś tam świadczy to o tym, że coraz więcej w naszym życiu wina. Jednak skoro tak dużo można poczytać o winach za 10 PLN, postanowiłem wyłamać się i napisać conieco o winie za 210 PLN.
Butelkę Barolo Prunotto 2007 DOCG nabyłem dość niedawno - uświetniła ona wieczór, podczas którego świętowałem jeden ze swoich największych sukcesów w ostatnich latach. O szczegółach pisać nie będę, bo to w tym miejscu zbędne; dość powiedzieć, że oczekiwania miałem wobec tego wina olbrzymie (summa summarum wybuliłem na butelkę ponad 200 PLN, co dla portfela blogera-amatora pozostaje wciąż istotnym uszczupleniem). Jak zatem wrażenia?
W kieliszku stosunkowo jasna ciepła czerwień, odcienie ceglaste, może miedziane. Całość klarowna. Nos palący, lekko zadymiony. Po zakręceniu kieliszkiem wręcz metaliczny; w tle wyczułem skórkę od chleba.
W ustach przede wszystkim spora kwasowość i słusznej miary garbniki. Wino jest jednak wyważone, harmonijne, w pewnym sensie smukłe. Eleganckie i długie. Wrażenia smakowe to przede wszystkim skojarzenia ze skórką od chleba i suszonymi owocami. Z każdym kieliszkiem lepsze (zanotowałem, że to opinia nie wynikająca wprost ze zwiększającej się ilości alkoholu w organizmie, choć wiadomo, jak to jest).
Barolo miałem okazję odkorkować po raz pierwszy. Wcześniej przydarzyło mi się próbować go na kilku degustacjach, jednak wiadomo - inaczej pija się wino, mając na nie czas i mogąc poświęcić mu swoją uwagę. Moja opinia o Prunotto 2007 jest jak najbardziej pozytywna - z czystym sumieniem polecam każdemu. Starałem się oddzielić wrażenia od poziomu cenowego (żeby uniknąć przymusu ocenienia wina jako doskonałego) - mam wrażenie, że z uwagi na mój debiut w tej materii, udało mi się to.
Świetne wino.