piątek, 1 stycznia 2010

Tytułem podsumowania

Choć zwyczaj nakazuje, aby wszelakie roczne podsumowania publikować jeszcze przed nastaniem nowego roku (co jednak często prowadzi do przesady i każe czytać tego typu publikacje przykładowo na początku listopada...), ja dla odmiany chciałbym zaprosić do przeczytania notki podsumowującej miniony rok właśnie teraz, w pierwszy dzień drugiej dekady lat dwutysięcznych. Trochę z przekory, trochę z braku czasu, trochę też z lenistwa. No i z wyrachowania także - mam ten komfort, że mogę zerknąć w podsumowania innych i się do nich ustosunkować :-)

Wino roku - białe

Bezsprzecznie Fehérvári Somlói Olaszrizling. Choć węgierskiego trunku próbowałem jeszcze w lipcu, a więc krótko po tym jak zainteresowałem się winami bliżej i łatwiej było mi o zachwyty, nie mając stosownych punktów odniesienia (nadal zresztą uważam się w tej materii za początkującego), to wrażenie jakie na mnie wywołał wciąż we mnie pozostaje. Z wielką chęcią spróbowałbym go raz jeszcze, co zresztą w 2010 roku uczynić planuję. Ciekawe, jak zasmakuje mi wtedy, w konfrontacji ze znacznie większą liczbą degustowanych w międzyczasie trunków. Wino absolutnie godne polecenia.

Wino roku - czerwone


T
u również nie mam wątpliwości. Na wyróżnienie zasłużyła portugalska Farizoa, pochodząca z regionu Alentejano, wyprodukowana w 2003 roku, ze szczepów Aragonêz (portugalska odmiana Tempranillo), Trincadeira i Alfrocheiro. Wina na łamach bloga jeszcze nie opisywałem, a to ze względu na to, iż degustacja odbyła się w Portugalii, w lizbońskim instytucie wina podczas naszych wakacyjnych wojaży, czekających wszak wciąż na szersze ich zaprezentowanie w tym miejscu.

Zatem tytułem zapowiedzi: w kieliszku ładna, pełna czerwień wespół z kolorem ciemnej herbaty; nos bardzo przyjemny i słodki (dżem truskawkowy, powidła śliwkowe), wpadający pod koniec w nuty bardziej pikantne. Usta jasne, harmonijne, z świetnie wyważonym poziomem kwasowości, bardzo charakterystyczne i fantastycznie owocowe. Wino wciąga niemal od razu, stosunkowo szybko się otwierając. Bardzo nasycone, wręcz przepełnione owocowymi nutami. Wszystko zestawione w proporcjach niemalże idealnych, podręcznikowych. Przy tym dalekie od banału, ba, ocierające się wręcz o geniusz prostoty. Cudo, nie wino!

Odkrycie roku

Feniks 2008. Zakupiony z ekscytacją właściwą nabywaniu nielicznych oficjalnie sprzedawanych trunków polskich, przy degustacji co i rusz dostarczał olbrzymiej porcji pozytywnych wrażeń. Najlepszy dowód na potężny potencjał polskiego winiarstwa. Znalazł uznanie wśród zawodowców podczas tematycznych festiwali (trzecie miejsce podczas międzynarodowego konkursu winiarskiego Vinoforum), zachwycił także miłośników wina, delektujących się trunkami w mniej profesjonalnym wydaniu (niespodzianka roku wg Sstarwines). Oby więcej takich win. I to z Polski!



Szczep roku

Shiraz
. Nie był najczęściej przeze mnie próbowanym, za to bezsprzecznie najbardziej zapadającym w pamięć swoją różnorodnością i zdecydowanym charakterem. Potrafiący być zarówno łagodnie smukły jak i elegancko niepokorny. Wielowymiarowy, od razu rozpoznawalny. Dający dużo radości w odkrywaniu jego złożonego charakteru.



Rozczarowanie roku

Ponownie czas zagrać portugalską kartą. Bo w tej kategorii palma pierwszeństwa zdecydowanie należy się umiejscowionej w Porto słynnej winiarni Sandeman, którą razem z Anią wybraliśmy się zwiedzić, już po wizytach u kilku innych, nie mniej znanych producentów porto. Na miejscu okazało się, że marka i renoma winiarni mocno uderzyły do głowy jej pracownikom. Zero profesjonalizmu, lekceważenie gości, traktowanie z góry i wysokie ceny - przyznacie, że średnio to wygląda? Nie zabawiliśmy w Sandemanie za długo i wszystkim odradzamy wizytę w królestwie czarnej postaci z płaszczem. Profesjonalizm nie polega na zadzieraniu nosa, profesjonalizm to otwartość, życzliwość i właściwe wykonanie swoich obowiązków. Także tych pełnionych jako gospodarz.