niedziela, 9 stycznia 2011

Trivento Shiraz Malbec 2009


Zazwyczaj, gdy będąc w towarzystwie nastrój nie sprzyja kontemplowaniu winnego trunku (umówmy się, że nie zawsze jest czas na wino trudne), decyduję się na butelkę któregoś z reprezentantów Nowego Świata, tusząc, iż zaproponowane wino spodoba się obecnym, ja zaś nie będę zmuszony nabywać Carlo Rossi, czy innej Sophii. No i przy okazji spróbuję kolejnego przyjemnego, nietrudnego i smacznego wina, co samo w sobie także bywa przedmiotem mojego szczególnego zainteresowania. Tak też - pokrótce rzecz ujmując - doszło do zakupu argentyńskiego Trivento.

W kieliszku wino nie zachwyciło, choć wyglądało przyzwoicie; kolor średnio dojrzałej wiśni, klarowne, może trochę nazbyt rozwodnione jak na Malbeca.

Nos dość jednowymiarowy; skojarzenia głównie pikantne. Na pierwszym planie trochę za dużo alkoholu, choć może temperatura wina była ciut za wysoka.

Usta to przede wszystkim żywa kwasowość, choć brak równoważącej jej słodyczy; wino zdaje się być nieułożone. Mało owoców, niewiele też czuć smaków charakterystycznych dla Shiraza. Przeważają aromaty ciemne (czekolada?). W dłuższej perspektywie niedojrzała wiśnia. Finisz długi; na plus zdecydowanie należy zaliczyć fajne, miękkie garbniki.

Trivento Shiraz Malbec 2009 okazało się słabym winem, przede wszystkim ze względu na swoją małą owocowość i ogólny brak harmonii (czyli de facto tych elementów, które stanowią o ogólnie pojętym charakterze win z Nowego Świata). Miękkie taniny i skojarzenia z czekoladą to trochę za mało.

piątek, 7 stycznia 2011

Thummerer Egri Bertram Cuvée 2006

Dłuższa chwila upłynęła od momentu, w którym ostatni raz piłem węgierskie wino. Szczerze powiedziawszy, w ramach bloga Węgry kojarzą mi się przede wszystkim z winiarnią Borpince i rewelacyjnym Olaszrizlingiem z Somló z 2004 roku, który uznałem za najlepsze białe wino przed dwoma laty (właśnie się zorientowałem, że nie było tu jeszcze ani słowa o Egri Bikaverze, zaś o Tokaju przydarzyło mi się wspomnieć tylko raz i to też przy okazji; ot na przekór węgierskim stereotypom :-)). Tym chętniej odkorkowałem butelkę z madziarskim trunkiem; tym razem padło na Thummerer Egri Bertram Cuvée 2006.

Z kronikarskiego obowiązku - egerskie wino to blend trzech szczepów; mamy w nim Kékfrankosa, jest także Blauburger oraz Merlot. Trunek pochodzi od Thummerera.

Oko wiśniowe, w pewnym stopniu przyczernione i mało klarowne. Choć - oddajmy sprawiedliwość - wino zdaje się być nieco wodnite.

Nos w pierwszym kontakcie rozczarowuje - syntetyczny, kompotowy, wiedzie skojarzenia wprost do przesłodzonego dżemu wiśniowo-malinowego. W dłuższej perspektywie jednak zyskuje, nabierając ciemniejszych odcieni czekolady i śliwki.

W ustach wino zdaje się być jeszcze zielone, niedojrzałe (rocznik 2006!); jest lekkie, wodnite, w niedługim finiszu gryzie cierpkimi i zielonymi taninami. Gdy wino pooddychało, nabrało walorów pozytywnych, na czele z ciekawymi, suchymi i lekko trzeszczącymi garbnikami. Na pierwszym planie wyodrębniły się, mocno zredukowane na początku, aromaty bzu i dzikiej róży. Wino chropowate, niepokorne, z całą pewnością z charakterem.

Thummerer Egri Bertram Cuvée 2006 okazał się ciekawym winem z potencjałem; biorąc pod uwagę to jak się rozwijało, zdecydowanie zalecam dekantację. Kontrowersyjny i intrygujący trunek.

czwartek, 6 stycznia 2011

Pierwsze koty za płoty

Ostatnie święta Bożego Narodzenia wspominam szczególnie ciepło. Pomijając szereg powodów, o których pisanie tu nie posiada większego uzasadnienia, chciałbym wspomnieć o jednej szczególnej przyczynie. Oto jeden z moich interlokutorów przy rodzinnym stole mocno zaangażował się w dyskusję o winie i pochodnych. A że naprawdę miał wiele do powiedzenia (na stałe pracuje w Orlando, gdzie jest cenionym szefem kuchni), rozmowa była zdecydowanie interesująca.

Z naszej dyskusji wyniosłem wiele. Co jednak ważniejsze (również w kontekście bloga), stała się ona dla mnie bezpośrednią inspiracją do zorganizowania niewielkiego winiarskiego eventu, czyli pierwszej prowadzonej przeze mnie degustacji win. Którą przeprowadziliśmy w gronie 8 osób, rozpoczynając niedawny wieczór sylwestrowy.

Próbowaliśmy czterech win - Kendermanns Riesling Kabinett 2008, Cono Sur Gewürztraminer 2010, Michel Torino Cabernet Sauvignon 2009 i Castello Monaci Pilùna Primitivo 2009. 


Bezapelacyjnie zwyciężył Riesling, który przypadł do gustu wszystkim zebranym, bez wyjątku. Ba - w mojej ocenie było to najlepsze białe wino, jakie piłem w 2010 roku. Docenione zostało także próbowane przez nas Primitivo, choć w tym przypadku werdykt był niejednomyślny, a i na oceny pozytywne wino musiało chwilę poczekać (zdecydowanie trzeba dać mu pooddychać). Kontrowersyjny był chilijski Gewürztraminer, szalenie młode wino; w nosie bardzo aromatyczny i obiecujący, w ustach niestety mocno zielony i niedojrzały. Myślę, że za rok będzie spokojnie można do niego wrócić. Najsłabsze oceny zebrał argentyński Cabernet Sauvignon, który oceniony został jako nijakie i nieprzekonujące wino.

Sama degustacja trwała około półtorej godziny; wypadła doprawdy interesująco, momentami dochodziło do zażartych sporów o oceny poszczególnych trunków. Co cieszy, chyba udało mi się trochę "odczarować" wino postrzegane nieraz jako trunek, którego degustowanie wymaga wręcz nadprzyrodzonych umiejętności i wiedzy z tajemnych ksiąg. Samo prowadzenie zaś podobnego typu wydarzenia wymaga niemałych umiejętności oratorskich i sporej wiedzy, stąd też sporo jeszcze przede mną :-) W tym miejscu chylę czoła przed zawodowcami, których szczerze podziwiam.

Z drugiej strony - polecam każdemu miłośnikowi wina przeprowadzenie podobnego wydarzenia w gronie przyjaciół, niekoniecznie na codzień obcujących z winami. Fantastyczne doświadczenie. Zaś wszystkim obecnym podczas degustacji, czyli Ani, Agnieszce, Marcinowi, Karolinie, Pawłowi oraz Asi i Pawłowi serdecznie dziękuję - przede wszystkim za cierpliwość :-)

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Wehikuł czasu, czyli podsumowanie 2010 roku

Po szaleństwach sylwestrowej nocy (w niepośledni sposób z winem związanej, ale o tym innym razem) czas najwyższy na ostatnie, tradycyjne już zerknięcie przez ramię i przytoczenie co ciekawszych wrażeń z minionego 2010 roku. Wydaje mi się, że tych było niemało, co w sposób oczywisty cieszy. Wybór rzecz jasna subiektywny.

Wino roku - czerwone

Gulfi Nero d'Avola Rossojbleo 2007 - zakupione przeze mnie po dłuższym czasie spędzonym w towarzystwie li tylko trunków austriackich. Szukałem w tamtym momencie wina złożonego, trudniejszego, mogącego dać mi trochę oddechu od charakterystycznych i dość jednowymiarowych win z posiadłości Johanna Gasslera. Otrzymałem to wszystko i jeszcze trochę więcej; próbowane przeze mnie Gulfi to wino ciekawe, zyskujące z czasem, wciągające. Zdecydowanie godne polecenia.






Wyróżnienia: 

Telavi Marani Akhasheni 2005 - wyróżnione de facto z jednego zasadniczego powodu: nie pomnę, bym próbował w ubiegłym roku innego wina półsłodkiego. Już sam ten fakt daje gruzińskiemu trunkowi pewną przewagę. Co jednak dużo ważniejsze - to wino jest po prostu bardzo dobre. Wyważone, wyprodukowane na bazie ciekawego szczepu (Saperavi), niezobowiązujące. W pewien jednak sposób intrygujące (nuty toffi w finiszu). A to wszystko przy nader przystępnej cenie.







Castello Monaci Pilùna Primitivo 2009 - które dostało się do podsumowania rzutem na taśmę; piłem je podczas spotkania sylwestrowego (o czym, zgodnie z zapowiedzią, niebawem będzie szerzej). Arcyciekawe wino; nos wprawdzie zredukowany, jednak usta - świetne. Harmonijne, bardzo interesująco się rozwijające, z dominującymi nutami wędzarni i pieprzu oraz świetnym atakiem garbników. W dłuższej perspektywie wyczułem aromaty ciemnych, czerwonych owoców; zdecydowanie frapujący trunek.





Wino roku - białe

Kendermanns Riesling Kabinett 2008 - w tej kategorii bezsprzeczny i niezaprzeczalny nr 1. Świetna równowaga, subtelna kwasowość, kapitalny finisz. Bardzo harmonijne wino, z jednej strony aksamitne i smukłe, z drugiej zaś nie tracące charakterystycznego dla szczepu pazura, który czyni trunek nieco niesfornym. To wszystko zaś otrzymujemy za butelkę wartą mniej niż 30 zł! Fantastyczny riesling.







Wyróżnienie:

Pinot Gris Jaworek 2009 - świetne wino, bez żadnej taryfy ulgowej dla jego "polskości". Ładny balans, ciekawy nos, bardzo dobrze zbudowane usta. Są aromaty typowe (gruszka, melon), są i elementy nieco bardziej intrygujące (pluszowy, odrobinę "zakurzony", zimny nos). Dobry prognostyk dla win Lecha Jaworka, z których kilka z rocznika 2009 wypadło cokolwiek ciekawie. Co zarazem dobrze wróży polskim winom w ogóle - progres jest widoczny.







Wydarzenie roku

Bez dwóch zdań - Grand Prix Magazynu Wino 2010. Listopadowe spotkanie, podczas którego, dzięki uprzejmości redakcji MW, miałem możliwość wypowiedzieć się na temat najlepszych win 2010 roku w Polsce, wspominam bardzo dobrze.Winiarskich wydarzeń w kraju mamy coraz więcej (i dobrze!), jednak w moim odczuciu trudno je porównać ze wspomnianym spotkaniem; głównie ze względu na realną możliwość oceny próbowanych win. Co dla blogera nadal pozostaje bardzo istotnym faktem.

Blog roku

Jako, że bloga sam prowadzę, często i chętnie zaglądam cóż ciekawego ma do powiedzenia "konkurencja" :-). A że ma do powiedzenia bardzo dużo i najczęściej bardzo interesująco, pomyślałem, że wskażę w tym miejscu 3 blogi, które w 2010 roku odwiedzałem najczęściej. Starając się autorom zanadto nie słodzić.

Moje Wina - w moim odczuciu absolutnie bezkonkurencyjny. Jest ciekawie, dowcipnie, merytorycznie. Co więcej - pomysł cały czas jest rozwijany. Zainteresowanych odsyłam do Wine Zine, czyli kontynuacji i rozszerzonej wersji bloga.

Wine Notes - czyli jak z prostego dziennika internetowego dokumentującego spróbowane wina zrobić bloga, na którym relacje podróżnicze mieszają się z felietonem, a winne dylematy sąsiadują z opisem winiarskich wydarzeń w skali kraju. Wszystko na niezmiennym, wysokim poziomie.

Białe nad Czerwonym - gdzie wino jest pretekstem do poznawania i opisywania coraz to nowych wrażeń. W większości rzecz jasna związanych z winem właśnie, zdarzają się jednak i inne alkohole (nalewki, piwa), czasem autor zahaczy o stricte kulinarny temat (jak gęsina), bywa, że zachęci do przeczytania książki (oczywiście związanej z kuchnią). Całość z silnym wskazaniem na Italię.

Rozczarowanie roku

Ceny win w Polsce - choć sporo mówi się o rosnącej konsumpcji wina w naszym kraju, udanie debiutują na szerokim rynku rodzimi winiarze, tematycznych blogów zaś przybywa, poziom cen w dalszym ciągu potrafi odstraszyć konsumentów od półek z winnym asortymentem. Ze szczególnym wskazaniem (niestety) na wina polskie, za które wszyscy sporo przepłacamy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że sytuacja ulegać będzie systematycznej poprawie, choć na większe zmiany w temacie specjalnie się nie nastawiam. W tym kontekście udanie radzą sobie dyskonty (z "Owadem" na czele), proponujące nierzadko ciekawe wina w przystępnych cenach.