niedziela, 24 października 2010

Czy to wina herbaty?

W ostatnim poście, odnoszącym się jakby nie było do minionego lata, pozwoliłem sobie na pójście do przodu i napomknąłem coś o nadchodzącej zimie. Że mróz będzie ciął w policzki, że będziemy się ślizgać po chodnikach i takie tam. Pisałem w kontekście wina białego, odpuściłem więc sobie pisanie o, bardzo zimą pożądanych, winach grzanych. Aromatycznych, przyprawionych goździkami, pomarańczami, cynamonem. Nie pisałem i się doigrałem.


Mahomet nie chciał przyjść do góry, no to góra wzięła i sama pofatygowała się do Mahometa. Najlepsze, że rzeczona herbatka zawiera w sobie ekstrakt z wina czerwonego (oczywiście w ilościach zbliżonych raczej do śladowych), zatem i sens jej istnienia jest w jakiś sposób legitymizowany. Niestety nie jest mi wiadome, jakie szczepy możemy w niej odnaleźć. Lub jaki kupaż szczepów (bo kto wie).

Cała ta para-zimowa historia z winną herbatką w tle przypomniała mi inny ostatni "hit" kulinarny związany z winem.


W przeciwieństwie do czaju, bitek omaszczonych wyżej wymienionym sosem nie próbowałem. A może warto?

2 komentarze:

  1. Skoro aromaty winne są tak popularne, to spróbowałem i do konkursu chipsów Lays zgłosiłem smak czerwonego wina:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czerwonowinne Lays... Chyba jednak nie dałbym rady :-)

    Z drugiej strony, dobrze że nie próbowałeś zaproponować chipsów o smaku wina musującego! :-)

    OdpowiedzUsuń