niedziela, 28 czerwca 2009
Vinex Slavyantsi Witosha
Nazwa: Vinex Slavyantsi Witosha
Pochodzenie: Bułgaria
Region: Sungurlare
Apelacja:
Szczepy:
Rocznik: 2008 (?)
Zakup: Prywatny sklep spożywczy, Wrocław
Cena: 19,90 zł
Nie sądziłem, że tak szybko przyjdzie mi pisać o winie polecenia zdecydowanie niegodnym. No, ale jeśli wybiera się butelkę w pośpiechu, decydując się właściwie bezwiednie, trzeba zapłacić frycowe. Z drugiej strony - na tym wszak polega smakowanie. Nie samym zachwytem człowiek żyje.
Pierwsze symptomy złego zwiastowała już etykieta (trącąca masówką), a w szczególności określona na niej zawartość alkoholu (17, 5 %). Wino opisano jako deserowe, zatem słodkie. Przyznaję, właśnie w tym momencie zacząłem się obawiać.
Kolor rozwodnionej słomki, blady. Gdzieniegdzie nitki żółcieni. Nieładny i niezachęcający. Wino klarowne i wodniste. Zdecydowany brak intensywności.
W bukiecie uderzył aromat do bólu słodkiego musu gruszkowego z dodatkiem jabłek. Wyraźnie przebijały się nieprzyjemne, ostre alkoholowe dźwięki. Nuty melonowe, przesłodzone. Tło niestety z akcentami chemii.
W ustach mdły melon dominuje, przebijając się przez pokrywającą całość, niezdrową słodycz. Nuty alkoholu wyraźne, lecz niedominujące. Definitywnie ciężka budowa - alkohol wespół ze słodyczą robią swoje. Długi, zdecydowany i oleisty finisz z wyczuwalnymi akcentami przejrzałych brzoskwiń. Ponownie doza sztuczności.
Nigdy nie byłem zwolennikiem win słodkich (z których, jeśli musiałem, wybierałem czerwone), dlatego też do opisanego trunku podszedłem nader krytycznie. Nie zmienia to faktu, że wśród takowych pijałem dużo lepsze od wczorajszego, które, mówiąc po ludzku, kompletnie mi nie zasmakowało. Nie polecam, wręcz odradzam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Panie Tomaszu. Bardzo celna recenzja!
OdpowiedzUsuńWczoraj miałem pecha pić czerwoną Witoshę. Dramat, dno, podłoga, gleba. Dawno mnie żadne wino tak nie sponiewierało. O ile Pan pisze, że biała Witosha to mieszanka musu gruszkowego i jabłek o tyle czerwona to spirytus + wiśnia + czereśnia + czerwona oranżadka z Helleny. 17,5 % mocy, bardzo zły posmak, którego nie jestem w stanie nawet zidentyfikować. Czerwona też jest oleista w finiszu.
Swoją drogą - ja też prowadzę bloga o winach. Jeśli znajdzie Pan chwilkę to zapraszam. Może uda się nam o czymś podyskutować ;)