niedziela, 12 grudnia 2010

Letnie Reminiscencje, cz. 5: Telavi Marani Napareuli 2005

W miarę przyrostu ilości śniegu za oknem (przyznacie, że ostatnio na niedosyt białego puchu nie narzekamy), coraz chętniej wracam do wspomnień z minionego lata, co i rusz przebierając wśród opisów win, które podczas wakacji spróbowałem. Odkładam nieco przy tym na bok trunki degustowane aktualnie, ale co tam! Z zimą pewnie się tak czy siak oswoję (narty, święta, grzaniec), przed tym jednak chwilę jeszcze powspominam.

Telavi Marani Napareuli 2005 nabyłem, zachęcony pozytywnymi głosami o winach gruzińskich, na które ładnych już kilka razy natknąłem się w sieci. Zakupu dokonałem tym chętniej, że do tej pory spróbować produktu gruzińskiego udało mi się bodaj raz. Czyniąc całe przedsięwzięcie nieco bardziej złożonym, dokupiłem do wina dwa sery (Bigio i Manchego). Opis wrażeń - poniżej.

Zacznijmy od wina. Ekstraktywny, czerwony kolor; wino zdaje się być esencjonalne, zawiesiste, gęste. Nos równie nasycony, gęsty, pełny; dominują ciemne, czerwone owoce, czuć także czekoladę i - w dłuższej perspektywie - kłujące igliwie.

W ustach wino jest harmonijne; wrażenia współgrają z wcześniejszymi. Mamy więc czerwone owoce, dodatkowo wyczuwalna jest gorzka czekolada i suszone śliwki. Tęgie, krągłe ciało, z słuszną (acz utrzymaną w ryzach) kwasowością, dobrze rozwijające się. Mocno ściągają taniny.

W połączeniu z serem Bigio (twardy, kruchy, z pewną dozą wilgoci; mocno intensywny w nosie i ciut delikatniejszy w ustach; wyczuwalne nuty mleka i czosnku) wino straciło trochę na mocy, robiąc wrażenie nieco wodnitego. Sam ser zaś zdecydowanie zyskał; zdawał się w smaku pełniejszy i bardziej mleczny.

Manchego z kolei (miękki, zdecydowanie mniej wyrazisty, słonawy) w zestawieniu z winem zyskał na kruchości, stając się trochę bardziej charakterny. Wino zyskało na kwasowości, zaś taniny nieco się ugładziły.

Trunek sam w sobie uważam za ciekawy - na pewno godzien jest swojej ceny (niecałe 40 zł). Połączenia z serem równie udane, ze wskazaniem na Bigio. Jako wino do samodzielnego wypicia, próbowane Telavi sprawdza się w 100%; polecam zwłaszcza osobom gustującym w winach mocnych, ekstraktywnych, bardzo aromatycznych. Te wolące wina lżejsze bynajmniej do gruzińskiego trunku nie powinny mieć większych zastrzeżeń.

PS. Zainteresowani dawno już wiedzą, ale jakby kto obudził się wczoraj - od paru dni znamy już werdykt konkursu Grand Prix Magazynu Wino 2010. A z tego materiału zmontowanego przez Jerzego Kruka, dowiecie się jak uczestnicy Grand Prix ocenili sam panel na gorąco. Przy okazji można zobaczyć paru znajomych blogerów :-)

5 komentarzy:

  1. Zobaczyć blogerów i w końcu poznać kto się kryje za nickiem. Świetny materiał Jurka Kruka.
    Swoją drogą fajnie było na ogłaszaniu wyników Grand Prix. W dużym uproszczeniu wyglądało to jakby redaktorzy cieszyli się szczerze z dobrych lokat Rieslingów, ale już medale dla kojarzącego się z supermarketem Torresa, to już win blogerów.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Białe nad czerwonymi: Nieładnie tak obwiniać a priori:( Czy może Szanowny Pan ma wgląd w to, kto i jak głosował... z rozmów nie wynikało jednoznacznie, że bloggerom podobało się to wino bezgranicznie. Ale nawet jeśli, to co? To, że "kojarzy" się z supermarketową półką, oznacza, że jest kiepskie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie byłem obecny podczas ogłaszania wyników Grand Prix, ale mam wrażenie, że autorowi "Białego..." chodzi raczej o reakcje, jakie zaobserwował tamtego wieczoru - na zasadzie: wygrywa wino uznane, to zasługa redaktorów; wygrywa wino "supermarketowe" - to już "dzięki" blogerom ;)

    Nie chcę robić za adwokata (diabła?) - Autorze, popraw mnie jeśli się mylę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Reakcje tych, którzy nie brali udziału w głosowaniu? To smutne. Nie mogę dotrzeć teraz do informacji, którą przeczytałam zaraz po finałowej degustacji - otóż że torres podobał się np. Panu Markowi Bieńczykowi (może la plana, ale w każdym razie torres). Informacja w każdym razie była świadczona przez gorące rozmowy przy stole degustacyjnym.

    Przepraszam więc, jeśli to ja obwiniłam za obwinianie nie tego, kto obwiniał:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak pracowałem w winnicy to uzywałem czegos takiego jak podgrzewacz wody by wino szybciej dochodziło do siebie i to wychodzilo na dobre.

    OdpowiedzUsuń