
Z kronikarskiego obowiązku - egerskie wino to blend trzech szczepów; mamy w nim Kékfrankosa, jest także Blauburger oraz Merlot. Trunek pochodzi od Thummerera.
Oko wiśniowe, w pewnym stopniu przyczernione i mało klarowne. Choć - oddajmy sprawiedliwość - wino zdaje się być nieco wodnite.
Nos w pierwszym kontakcie rozczarowuje - syntetyczny, kompotowy, wiedzie skojarzenia wprost do przesłodzonego dżemu wiśniowo-malinowego. W dłuższej perspektywie jednak zyskuje, nabierając ciemniejszych odcieni czekolady i śliwki.
W ustach wino zdaje się być jeszcze zielone, niedojrzałe (rocznik 2006!); jest lekkie, wodnite, w niedługim finiszu gryzie cierpkimi i zielonymi taninami. Gdy wino pooddychało, nabrało walorów pozytywnych, na czele z ciekawymi, suchymi i lekko trzeszczącymi garbnikami. Na pierwszym planie wyodrębniły się, mocno zredukowane na początku, aromaty bzu i dzikiej róży. Wino chropowate, niepokorne, z całą pewnością z charakterem.
Thummerer Egri Bertram Cuvée 2006 okazał się ciekawym winem z potencjałem; biorąc pod uwagę to jak się rozwijało, zdecydowanie zalecam dekantację. Kontrowersyjny i intrygujący trunek.
Ciekawy ten Eger. Kilka razy robiłem podejście do czerwonych Węgier ale nigdy mnie nie urzekły. Jakieś takie bez ciała, tak jak piszesz. Ale będę dalej próbował. Szkoda, bo pozostałe regiony mogłyby wyjść z cienia Tokaji.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o czerwone Węgry, to przede mną jeszcze zabawa z "Byczą Krwią" :-)
OdpowiedzUsuńA (powtarzając tezę z posta) z białych węgierskich zdecydowanie rekomenduję Fehérvári Somlói Olaszrizling z 2004 roku. Wino, które zostaje w pamięci na długo.