piątek, 17 grudnia 2010

Letnie Reminiscencje, cz. 6: swoje (jednak) chwalicie

Szybki powrót do win sprzed kilku miesięcy. A zarazem i zmiana winnego kierunku. Po Gruzji wracam bowiem do... Polski. Coraz więcej rodzimych win na rynku, coraz ciekawsza oferta, w której można wybierać. Dość powszechnym mankamentem polskich trunków jest ich zbyt wysoka w stosunku do jakości cena; z drugiej zaś strony mamy wiadomy efekt marketingowy plus jednak wciąż ich niewielką ilość dostępną na rynku. Jak wcześniej już sygnalizowałem, udało mi się spróbować pięciu polskich win: dwóch z Winnicy Płochockich oraz trzech z podwrocławskiej posiadłości Lecha Jaworka.

Seyval Blanc 2008 (Winnica Płochockich) - pierwsze wino z posiadłości Płochockich, które przyszło mi wypróbować. Nie ukrywam, byłem mocno ciekaw; Państwo Płochoccy są z reguły chwaleni za swoje dokonania w dziedzinie wyrobu własnych win, uchodząc za bodaj najbardziej intrygujących winiarzy w naszym kraju. Znawcą tematu z pewnością nie jestem, natomiast pobieżne zapoznanie się z tematem rozbudziło nadzieje i apetyty.

Oko pełne bąbelków; kolor jasnozłoty, wpadający tu i ówdzie w ton ciemniejszy żółcień. Nos - o dziwo - zapowiada mineralny charakter wina, jest kłująco świeży i bardzo zielony. Wieszczy sporą kwasowość.

Usta w pierwszym podejściu rzeczywiście ciut nazbyt kwasowe. Ciało kruche, choć pociągłe; w pewnym stopniu mleczne. W średniej długości finiszu wyczuwalna spora goryczka. Z czasem wino otwiera się, układa, proporcje kwasowości, goryczy i słodyczy zdają się być coraz lepiej zestawione. Skojarzenia smakowe - przede wszystkim agrest.

Ogólnie wino oceniam jako niezłe; nie zachwyciło, ale i wstydu nie było. Powtórzę jednak moje zastrzeżenie - za 49 zł można nabyć o niebo lepszy trunek. Za to niekoniecznie z Polski - coś za coś.

Sibera 2008 (Winnica Płochockich) - w kieliszku wino prezentuje się zachęcająco; trunek ma jasnożółty, ale zarazem i nasycony kolor, wzbogacony złotooliwkowym refleksem. Aromat zimny, jakby trochę zakurzony, skojarzył mi się z Welschrieslingiem; w drugim podejściu ujawniły się akcenty trochę słodsze, z gruszką i melonem na pierwszym planie.

Usta zbudowane na solidnym, kwasowym kręgosłupie; nie przesadnym jednak, jak w przypadku Seyval Blanc. Harmonijne, wyważone ciało, całość lekka i niezobowiązująca. Słusznej długości finisz; skojarzenia smakowe wędrują głównie w kierunku zielonych owoców, na czele z jabłkami. Bardzo świeże.

Krótko mówiąc - sensowne, ciekawe i naprawdę godne polecenia wino. W tym przypadku obiegowa opinia o Płochockich zdecydowanie znalazła swoje odzwierciedlenie w jakości wina.

Riesling 2009 (Winnice Jaworek) - po ubiegłorocznej przygodzie z Rieslingiem od Jaworka byłem bardzo ciekaw jak winiarze z Miękini poradzili sobie z tą odmianą w roku kolejnym. I czy o spróbowaniu wina nadal będziemy mieli zadowolone, ale i kwaśne miny?

Na pierwszy rzut oka jest ładnie. Jasnozłoty kolor, wino zabąblowane aż miło. Nos klasyczny, z jabłkiem na pierwszym planie. Choć gdy wino pooddychało, zrobiło się trochę za słodko: sporo gruszki i melona.

Usta w pierwszym kontakcie nie przekonują. Smukłe, pełne, ciut nazbyt dojrzałe. Kwasowość tym razem schowana pod pokładem sporej ilości słodyczy, jabłko w tle jakoś nie może przebić się na pierwszy plan. Wino jest stosunkowo wyważone i średnio długie, natomiast brakuje mi w nim wyrazu, mało w nim orzeźwienia.

Trunek sprawia wrażenie poprawnego, ja jednak mam przekonanie, że tak jak w trudnym 2008 roku Jaworek musiał tłumić rozszalałą kwasowość swojego Rieslinga, tak w lepszym 2009 postanowił za wszelką cenę jej uniknąć. Efekt? Poprawne wino, bez większych uniesień. Na pewno warto spróbować, ponownie jednak warto zapytać o cenę. W tym przypadku to 53 zł. Aż.

Pinot Gris 2009 (Winnice Jaworek) - oko jasne, pełne, mineralne; skojarzenia z jasną brzoskwinią. Nos zimny, nieco zakurzony, trochę też pluszowy (przypomina Welschrieslinga); skojarzenia aromatyczne wędrują w stronę gruszki.

Na podniebieniu wino jest miękkie, smukłe i długie. Kwasowość utrzymana w ryzach, dobrze koresponduje z pozostałymi przymiotami trunku; jest harmonijnie i równo. Czuć przede wszystkim białe i żółte owoce (gruszka, melon, morela).

Opisywany Pinot zaprezentował się naprawdę dobrze. Ciekawe, wyważone, warte uwagi wino. Polecam zdecydowanie.

Traminer 2009 (Winnice Jaworek) - ostatnia butelka w moim mini-panelu win polskich. W kieliszku kolor jasnego miodu, prezencja lekka. Nos ciekawy, pełny, złożony; skojarzenia z gruszką i dojrzałym jabłkiem. Aromatycznie.

Usta mocno nasycone owocem, smukłe, pełne. Sporo słodyczy, ale w przesadę wino zdecydowanie nie wpada. Ponownie na pierwszy plan wybija się gruszka, wyczułem także nuty melonowe. Wino średnio długie, z ciekawą i kontrastującą goryczką w finiszu.

Traminer 2009 okazał się, podobnie jak Pinot Gris, ciekawym i wartym uwagi winem. Być może trochę nazbyt jednowymiarowym w ustach, na pewno jednak udanym. Warto spróbować (45 zł).

Konkluzja odnośnie powyższego nie jest łatwa; spróbuję jednak kilka sformułować parę myśli o charakterze ogólnym. Przede wszystkim - w Polsce robi się naprawdę coraz lepsze wina. Nie miałem wprawdzie okazji próbować nazbyt wielu rodzajów trunków powstałych na polskiej ziemi, jednak te które piłem, wypadły interesująco. Opisane wyżej Pinot Gris i Traminer to przykłady smacznych i ciekawych win, których nie ma powodu się wstydzić. Podobnie rzecz ma się z Siberą - tym bardziej godną uwagi, że pochodzącą z trudniejszego, 2008 roku (co z kolei potwierdza talent i jakość pracy Państwa Płochockich).

Na przyszły rok życzyłbym polskim winom przede wszystkim niższych cen, choć z drugiej strony nie mam wielkich złudzeń w tej materii. Sam mam nadzieję, że przyjdzie mi próbować win nie tylko z dwóch, najbardziej znanych na polskim winnym rynku, stajni.

Polska powszechnie uznanym krajem winiarskim nie jest i pewnie długo nie będzie. O krajach "niewinnych" niedawno ciekawie pisał na swoim blogu Maciek Klimowicz. Kropla jednak drąży skałę, stąd trzymam kciuki za rodzimych winiarzy i wina, które dla nas przygotują. Jak na razie, z perspektywy prostego konsumenta, temat wygląda obiecująco.

2 komentarze:

  1. Winnica Adoria pokazuje, że lepsze ceny to już były...Radzę Ci Tomku poszukać win Płochockich z 2009 roku, wyprzedzają Jaworka o dwie długości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czaję się właśnie na parę sztuk z 2009 od Płochockich; porównując rocznik 2008 u nich oraz u Jaworka, istotnie czuję sporą różnicę w jakości.

    A z Adorii niestety nie miałem jeszcze okazji niczego próbować :-( Co mam nadzieję, niebawem ulegnie zmianie.

    OdpowiedzUsuń